10:25

Pożegnanie.

Ileż to już Justyn pożegnałam...

 Pożegnałam Kłamczuchę, która nie wiedziała jak może coś ugrać, dostać lub załagodzić sprawę, więc wymyślała różne historyjki.Kłamała z łatwością i premedytacją. Czy chciała, czy nie, kłamstwa cisnęły jej się na język. Wcale nie było takiej potrzeby, by kłamała, ale jednak zmyślała przeróżne historie, tak po prostu.  Zresztą, miała wokół siebie całkiem niezłych  nauczycieli w tym temacie. Długo trwało, aż na dobre się z tą Justyną pożegnałam.

 Następna była Nieśmiała. Ta ciągle się kryła za kotarą słów i myśli: ,,nie odezwę się, bo powiem coś głupiego", ,,przejęzyczę się", ,,wyśmieją mnie". Bałam się mówić, bo byłam wcześniej krytykowana przez osoby, którym ufałam, którym wierzyłam bezgranicznie. Odzywając się słyszałam: ,,Jak ty już coś powiesz!" albo ,,Ty to już się lepiej nie odzywaj". Kiedy dziecko uczy się dykcji, pięknej mowy? Wówczas, gdy ma możliwość mówienia. Wtedy, kiedy ma dobry przykład. Tyle miałam do powiedzenia, do przekazania. Ale moja Nieśmiała mówiła: ,,Nie rób tego, nie uda ci się! Nie masz nic wartościowego do przekazania! Po co się będziesz odzywać!".
Pamiętam jak pierwszy raz stanęłam w obronie naszego dziecka w szkole. Ile to wymagało ode mnie odwagi i samozaparcia. Tym bardziej, że miałam ogromny lęk i traumę z dzieciństwa. Po tym jak przedszkolanka szarpała mnie za włosy, nocami  śniło mi się, że wyrywa mi je razem ze skórą. Krzyczała na mnie, gdy nie spałam na leżakowaniu, chociaż leżałam cichutko jak myszka. Krzyczała na mnie, kiedy nie jadłam tego co było na obiad, a czego ja nie lubiłam...
Stając w szkole przed nauczycielką, która uczyła nasze dziecko, czułam się dokładnie tak samo jak w przedszkolu. Tylko, że tym razem się odezwałam ( po wcześniejszym procesowaniu z Wewnętrznym Dzieckiem ).  Gdy się z tym zmierzyłam to runął mur między mną, a nauczycielką. Stanęłam w obronie naszego dziecka. Wszystkim nam to wyszło na dobre. Miejsce Nieśmiałej zastąpiła wygadana Odważna ;)

  Pożegnałam tą wiecznie Cierpiącą. Tą, którą świat ciągle gnębił i podrzucał jej kłody pod nogi. Tą, której ciągle się wydawało, że wszystko i wszyscy są przeciwko niej. Czułam się wtedy taka bezradna, nie potrafiąca zadbać o siebie. O swoje potrzeby. O swoje granice, które często, ba, nawet bardzo często, były naruszane. Gdzie mnie ktoś popchnął, tam poszłam. Każdy mógł mi wmówić swoją rację i była to dla mnie świętość. Rzadko kiedy przeciwstawiałam się lub miałam własne zdanie. Czułam się ofiarą. A będąc ofiarą nie za dużo mogłam zmienić. Uznając krzywdy, które mi wyrządzono, świadomie czy nie, akceptując fakty, przestałam być Ofiarą i Cierpiętnicą. Zaczęłam działać. Zobaczyłam, że mam wpływ na to, co się dzieje w moim życiu.

  Pożegnałam też tą Wbijającą w Poczucie Winy. Oj ciężko było mi się z nią rozstać - taka pomocna i zawsze na czas. Ale już jej nie potrzebuję. Nie potrzebuję manipulować ludźmi, by zadbać o swoje potrzeby. Kiedyś nie umiałam mówić o swoich emocjach, o tym czego chcę, czego nie chcę. Nie rozumiałam sama siebie. Również samą siebie oszukiwałam. Siebie najczęściej wbijałam w poczucie winy. Nawet jak czegoś bardzo chciałam, to umiałam znaleźć kontrargumenty sama dla siebie, żeby tylko tego nie dostać.

  Z tą, z którą właśnie się żegnam, jest mi najtrudniej się rozstać. Jest to towarzyszka całego mojego dotychczasowego życia. Ileż to osób mnie przez całe życie utwierdzało, że tak właśnie jest. W najmniej odpowiednich momentach przychodziła i umacniała mnie w przekonaniu, że to prawda!!! Dzięki niej przeżyłam tyle niekomfortowych sytuacji, ale mogłam jednocześnie winę za cały ten syf też na nią zepchnąć. Dawała mi duży wentyl bezpieczeństwa. Świadomość, że mam ją przy sobie, pozwalała mi tkwić w swoim pudełku komfortu. Całe moje ciało było przesiąknięte uczuciem tak znajomym, tak wydawałoby się, prawdziwym. Tyle razy było mi to kodowane świadomie lub nie. To ona  powodowała w mojej głowie mętlik, a w ciele chaos i dyskomfort. No i przyszedł czas się z nią pożegnać.
 Z tą GŁUPIĄ.
I wiecie co?  Odczuwam dziwne uczucie straty.

Dziękuję Rafałowi - mojemu mężowi, za to, że zmotywował mnie do pożegnania z  tą ostatnią. Duża w tym jego zasługa. Przecież z partnerem tańczymy ten taniec najczęściej. To partner pokazuje nam najwięcej i jest często naszym lustrzanym odbiciem.

  Każda z tych Justyn, a jestem pewna, że pożegnałam ich o wiele więcej, dawała mi przyzwolenie na ,,nic nie robienie" albo na bardzo ograniczony ruch. Pozwalały mi siedzieć cicho w cieniu. Dawały innym zgodę na robienie z moim życiem co im się żywnie podobało. A właściwie, to ja dawałam innym taką możliwość. Mogli mną kierować. Wiodłam pozornie bezpieczne życie, ale to było tylko złudzenie. Nie biorąc odpowiedzialności za nie, pozwalałam żeby ono nie było MOIM życiem!

  Gdy odeszła Kłamczucha, nastał w moim życiu piękny, ale i bolesny czas prawdy. Bo wbrew pozorom nie wszyscy chcą ją usłyszeć.
Po tym jak pożegnałam się z Nieśmiałą, zrobiło się więcej miejsca dla Odważnej. Krok po kroku wkraczała w moje życie, aż zagościła na dobre.
Po zniknięciu Cierpiącej, zrobiła się większa przestrzeń dla Radosnej. Ta mnie dopiero rozruszała, ożywiła i rozweseliła.
W miejsce czwartej przyszła ta, która mówi o swoich uczuciach: radości, smutku, złości, lękach. O tym czego pragnie i na co nie ma zgody.
Teraz żegnam się z Głupią. Czas by jej miejsce zajęła Mądra.

  Widzę jaką wewnętrzną metamorfozę przechodzę. Krok po kroku.  Powoli lecz świadomie, akceptując każdą z tych Justyn. Widząc je, mogłam zapoczątkować zmiany w swoim zyciu. Coraz więcej drzwi stoi przede mną otworem.
 Czego i Wam Kochani życzę.


14 komentarzy:

  1. Ile można dla siebie zrobić... To była mozolna, uczciwa praca ale jakie są teraz owoce :-D jaka jakość życia
    Pozdrawiam Cię serdecznie Justyna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znienilo się cale moje i mojej rodziny życie. Odeszly bóle somatyczne, a teraz jak wracaja to wsluchuję się w swoje cialo i uwalniam zablokowane emocje. Relacje z dziećmi, mężem i rodzicami bardzo się zmienily. Umię zadbac o siebie i swoje potrzeby. To o czym dzis napisalam to namiastka tego co zrobiłam. Kazdy upadek mnie wzmacniał, kazdy człowiek na mojej drodze jest dla mnie nauczycielem, moja swiadomosc jest moja silą.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam okazję poznac każdą z tych "justyn"każda z nich niosła za sobą inne emocje.Czeto mnie irytowaly, denerwowaly często pokazały,ale i inspirowaly do działania,zaatakowały pomysłowością,determinacja,wiara w siebie. ...Ale co najważniejsze dla mnie dzięki nim nauczyłam się doszukiwać "dobra w zlym",brać czerpać naukę z emocji,które "robią w nas furorę "
    Dzięki odkryciu ich i ja mogłam trochę moich "ja"odszukac☺
    Serdecznie ci gratuluje odwagi i poukladania sobie siebie i życzę ogromnej wiary w swoje możliwości i w swoją charyzmę (masz ja jak mało kto☺)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam okazję poznac każdą z tych "justyn"każda z nich niosła za sobą inne emocje.Czeto mnie irytowaly, denerwowaly często pokazały,ale i inspirowaly do działania,zaatakowały pomysłowością,determinacja,wiara w siebie. ...Ale co najważniejsze dla mnie dzięki nim nauczyłam się doszukiwać "dobra w zlym",brać czerpać naukę z emocji,które "robią w nas furorę "
    Dzięki odkryciu ich i ja mogłam trochę moich "ja"odszukac☺
    Serdecznie ci gratuluje odwagi i poukladania sobie siebie i życzę ogromnej wiary w swoje możliwości i w swoją charyzmę (masz ja jak mało kto☺)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, czuję, że te pożegnania jeszcze przede mną. Mam nadzieję, że będą tak jak u Ciebie owocne. Na razie muszę uporać się ze stratą. To już prawie dwa lata, a ja mam wrażenie, że to sen. Całuję mocno. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci tego. Powodzenia😊

      Usuń
    2. nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. dam znać jak poszło i czekam na kolejne wpisy.;D

      Usuń
  6. Ja caly tekst utorzsamilam z moimi kolezankami i dopiero później zrozumiałam o co chodzi😔 najlepsza przyjaciółka mega super laska bogata bo mąż w Niemczech a ona co noc nalogowo robila zakupy przez internet za 1,5 tyś zlotych zabrała mi kochanka bo przecież ja jestem dnem a ona taka super a że inni faceci mieli dość czekania na nią to wzięła się za mojego. Potem przepraszala, wydzwaniała po nocach, wymyślała że teraz my powinnyśmy się przyjaźnić na maksa a on poczuje się zgnojony... Nie!!! Zerwalam z nią kontakt zupełnie choć nasze okna są 5 m od siebie na przeciwko bo ufałam i wszystko co mi pisał i kiedy się spotkaliśmy jej mówiłam.... A ona to wykorzystała przeciwko mnie😔

    OdpowiedzUsuń
  7. UNKNOWN, a gdybyś spojrzała na to co się wydarzyło, jak na lekcje. Gdybyś zastanowiła się dlaczego tak się stało, co ta koleżanka tobie pokazała z przeszłości, kto ciebie tak już kiedyś potraktował? Co poczułaś? Że jesteś zdradzona, oszukana, wykorzystana? Kiedy się tak czułaś w dzieciństwie? To już się kiedyś wydarzyło, ona to tylko odkurzyła, wyciągnęła na światło dzienne.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Justyna Pettke , Blogger