11:14

Sygnały z ciała

Idziemy przez życie trzymając w naszych ciałach wiele traum. Każda z nich jest wryta tak głęboko, że często nawet nie mamy pojęcia o ich istnieniu. Nasze ciała są spięte, w ciągłej gotowości. Gotowe by zrobić unik, by schować się w kąt, usunąć w cień, uciec jak najdalej.

Nasze ciało jest jak kilkutomowa saga. Jest w nim zapisane wszystko. My nie pamiętamy, ale ono ma w sobie zapisany najdrobniejszy szczegół naszego życia.
Nasze ciała są piękne, czytelne, prawdziwe.

Pamiętam co działo się z moim ciałem, zanim poszłam na terapię. Zaciśnięte szczęki, ból pleców, głowy...wieczny ból głowy, mdłości, wymioty, ból brzucha, ból rąk. Moje ciało dawało mi sygnały, a ja go nie rozumiałam. Nie byłam w stanie ich odczytać. Brałam tabletkę za tabletką, chodziłam do lekarza i nic się nie zmieniało. Na chwilę ból znikał, by zaraz pojawić się ponownie. Mój organizm był wykończony tym, że go nie słucham.

Kiedy uczestniczyłam w terapii nie działo się wcale lepiej. Wchodziłam w interakcję z tym co mówili uczestnicy grupy terapeutycznej. Otwierało się we mnie to, co było zablokowane przez 30 lat. Bóle się nasilały, lecz ja pomimo lęku, czułam, że robię to, co ostatecznie przyniesie mi korzyści.

Strach był przeogromny. Moje zaciśnięte szczęki, mówiły to czego mówić nie było wolno. Mówiły o tym, co się działo w moim domu, o bólu, bezradności, o nienawiści, o żalu i złości. Mówiły i mówiły, aż przestały być zaciśnięte. Zrzuciłam ciężar z pleców, ramion i zrzuciłam 12kg. Moje dłonie mogły oddać część obowiązków mężowi i dzieciom, ponieważ zrozumiałam, że nie tylko ja jestem za wszystko odpowiedzialna, co za tym idzie-ból rąk minął. Nudności i ból głowy jeszcze przez kilka lat mi towarzyszyły, ale wiedziałam, że są dla mnie informacją. Że pokazują mi stłumioną złość, żal.  Że nie mówię tego co myślę.

A myślałam, że byłam:
  • krzywdzona,
  • oszukiwana,
  • odrzucana,
  • samotna (co opisuję w poście "Samotność" ),
  • lekceważona przez innych, ale też przez samą siebie,
  • nie brana pod uwagę.

NIE MIAŁAM W SOBIE NA TO WSZYSTKO ZGODY.  I moje ciało pokazywało mi to, co wypierałam.

Kochani, większość z nas (tak mi się wydaje) w pewnym momencie życia czuje, że wszystko się rozsypuje, że nie ma porządku, jest tylko chaos, strach, beznadzieja, wszystko traci sens. Już nie masz siły naprawiać relacji z bliskimi ci osobami. Nie masz siły chodzić do pracy. Czujesz, że życie przecieka ci przez palce. To jest moment, kiedy możesz odnaleźć siebie. Twoje ciało wysyła ci sygnały. Wsłuchaj się w nie i szukaj odpowiedzi.

Już czas by poukładać rozsypane puzzle w jedną całość!
U mnie, na wielu płaszczyznach był bałagan,. Jak tu naprawiłam, to tam się rozleciało. W końcu przyjrzałam się każdej sferze mojego życia.

Ostatnio czułam napięcie w ciele. Zastanawiałam się o co chodzi. Co mi to napięcie pokazuje? Uświadomiłam sobie, że jedno z moich dzieci uzmysłowiło mi moje wspomnienie z dzieciństwa. Dzieci są lustrem- powtórzę to kolejny raz!
Zobaczyłam obraz dziewczynki, którą jedno z rodziców zabiera do miasta na zakupy. W tej małej główce było tyle pragnień związanych z tym wyjazdem. Tyle potrzeb- jedna za drugą kłębiły się w jej myślach. Noc przed tą wyprawą nie mogła spać, tak była podekscytowana. Będąc już w mieście rodzic kupił wszystko co zamierzał i może nawet mała Justynka dostała loda, zapiekankę czy lizaka. Ale nie dostała tego co było w jej główce. Mówiła nieśmiało mamie/tacie  czego by chciała, ale nie wprost. Najwyraźniej tyle razy była zbywana, że nie odważyła się prosić. W drodze do domu siedziała spięta i obrażona. Jej nogi, ręce, plecki, wszystko było napięte ze złości, której nie umiała ukazać. Myślała, że rodzice zauważą jej sygnały, że będą czytać w jej myślach, że pokaże im w ten sposób jaka jest zła, zawiedziona, ale nikt jej nie widział.

I to do tej Justynki wróciłam tym razem. Przytuliłam ją, stworzyłam przestrzeń, aby mogła się złościć i powiedzieć czego chce, co czuje.
Blokady puściły, mięśnie się rozluźniły. Czułam się słaba. Ale jak miałam się czuć?!?! Wcale mnie takie samopoczucie nie zdziwiło. Doskonale wiedziałam co dzieje się z moim ciałem. Pomimo, że czułam się jakby rozjechała mnie ciężarówka, to miałam świadomość, że puściłam coś, co trzymałam w sobie przez kilkadziesiąt lat, głęboko upchnięte.

Uświadomiłam sobie, jak przekazuję innym informacje o tym, czego chcę. W jaki sposób to robię. Komunikat nie zawsze był czytelny, a zwłaszcza, kiedy jechaliśmy z rodziną na wakacje. W mojej głowie był plan, którego moja rodzina nie znała albo przekazywałam informację w taki sposób, że nie byłam brana pod uwagę. Nierzadko wracałam z podróży zawiedziona.

Każdy z nas ma poupychane w ciele wspomnienia, tragedie, zły dotyk, ...
Mimo, że nasz umysł je wyparł, nasze ciało to pamięta. Wsłuchajmy się w nie. Daje nam cenne wskazówki.



Jeżeli przechodzisz podobny proces, a boisz się być w nim sam lub z jakiegoś powodu nie czujesz się bezpiecznie, to mogę ci towarzyszyć. Zapraszam cię na sesję.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że nie możemy popracować razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Joasiu. Zapraszam Cię do zamkniętej grupy, gdzie znajdziesz dużo wartościowej treści.
      https://www.facebook.com/groups/582213535717914/

      Usuń

Copyright © 2016 Justyna Pettke , Blogger