13:27

Maski

Co nam dają maski, które zakładamy?

Złudne uczucie, że nikt nas nie skrzywdzi.
Wrażenie, że mamy wszystko pod kontrolą (w tym nasze emocje).

Wysyłamy sygnał na zewnątrz, który jest nieadekwatny do tego co jest w nas prawdziwe.
Maski są naszą tarczą obronną, która ma nas chronić przede wszystkim przed otoczeniem, przed bliskimi.

 Oj, długo nosiłam maski. Zakładałam jedną na drugą, zmieniałam je. I wiecie co? Nie byłam tego świadoma! Nie byłam świadoma tego, że pod spodem ukrywam prawdziwą siebie. Nie wiedziałam, że zakładam maskę zadowolonej, kiedy wcale nie czułam się dobrze. Maskę silnej, niezniszczalnej kobiety, kiedy w środku mnie wszystko krzyczało: ,,nie mam siły", ,,nie daję rady". Maskę pewnej siebie, wszystko wiedzącej, podczas gdy w głowie miałam  chaos i pustkę, na przemian.

A idź pan w cholerę z maskami!!! Ile ja przez nie traciłam.
Może i nikt mnie nie skrzywdził, bo nie miał ochoty do mnie podejść. A może krzywdził, tylko ja, zamiast się temu przyjrzeć zakładałam kolejną maskę i kolejną. Aż w końcu zrobiła się tak gruba warstwa tych przyklejonych nieszczerych masek, że nie wytrzymałam i postanowiłam je zrzucić.
Dopiero wtedy dotarło do mnie ile ja przez nie tracę. Na przykład radość z poznawania nowych osób. Teraz poznaję całe mnóstwo wyjątkowych osób. Kiedy zrzucamy maski to przyciągamy takie osoby, które rezonują z nami prawdziwymi, przy których nie trzeba udawać, bo już nie zakładamy fałszu, sztucznego uśmiechu, maski porcelanowej lalki, tylko ukazujemy siebie takimi jakimi jesteśmy.

Gdy rozpiera mnie energia to to pokazuję. Bywa, że ta energia, aż się ze mnie wylewa. Bawię się, tańczę, śmieję, uśmiecham, zaczepiam, jestem cała radosna. Kiedy czuję smutek, żal, albo nie mam na coś zgody, to można ze mnie czytać jak z książki i wszystko się wyczyta - bo nie zakładam maski.
Jeśli się złoszczę, to się złoszczę. Już nie zamiatam tego pod dywan. Bo ile można!?z Skoda życia na zamiatanie. :)

Wiecie, gdy zakładałam maski, to dostawałam w prezencie same  praktyczne rzeczy, bo wtedy taką też siebie pokazywałam- twardą, konkretną. Dostawałam zestaw szklanek, patelnie, dużą i ciężką biżuterię. I nikt nie wiedział, nawet przez myśl by mu  nie przeszło, że ja lubię delikatne świecidełka, że wolę kwiaty z łąki, bukiet tulipanów, zamiast wiązanki z kwiaciarni za 100zł.

Gdy odważyłam się być sobą to zaczęło się zmieniać. Na urodziny od dzieci dostałam rolki, od męża delikatną biżuterię. Obecnie w naszym domu świeże kwiaty w wazonie są przez cały rok, nie tylko od święta. Dbamy o to oboje z mężem.
 W zeszłym roku dostałam na urodziny kolorowankę, a niedawno zostałam zaproszona przez męża na koncert Enrique Iglesiasa, ponieważ wie, że takie rytmy mnie przyciągają. 

Nie bójmy się pokazać jacy jesteśmy, mówić co lubimy, czego nie lubimy. Nie bójmy się śmiać, kiedy mamy ochotę i płakać, gdy czujemy, że jest taka potrzeba. Dajmy się poznać światu i sobie, a dostaniemy to, co do nas pasuje i co z nami rezonuje.


Zakładasz Maski? Nie udaje ci się ich zrzucić? Boisz się, co ludzie powiedzą, gdy pokażesz jaka/jaki jesteś na prawdę?  Boisz się, że nie poradzisz sobie, że zostaniesz skrzywdzona/ skrzywdzony, ale jednocześnie  masz już dość ukrywania się za maskami i potrzebujesz wsparcia? Zapraszam cię na sesje.

Zachęcam was do komentowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Justyna Pettke , Blogger